Zamyślenia nad niedzielną ewangelią

Kochani moi, w związku z kolejnymi ograniczeniami chcę choć w takiej formie mieć z Wami kontakt i do Was przemawiać.

 

Dzisiejszy fragment ewangelii (J 11,1-45) jest kolejnym z moich ulubionych fragmentów Pisma Świętego. Uczy nas w nim Jezus trudnej rzeczy: że Bóg dopuszcza, aby w życiu człowieka pojawił się ból i cierpienie. Tak jak ból i cierpienie pojawiły się w życiu Marty i Marii. Jezus mógł przecież jednym słowem uzdrowić Łazarza, gdy tam gdzie przybywał doniesiono mu o chorobie przyjaciela. Jednak dopuścił to, że przez cztery dni i Marta i Maria cierpią po stracie brata.

            Dzisiejszą niedzielę przeżywamy w takiej, a nie innej rzeczywistości. W rzeczywistości, w której i my doświadczamy bólu i cierpienia. Ja, bo mówię, do prawie pustego kościoła (cóż to jest 5 osób). Wy, bo nie możecie uczestniczyć we Mszy w swoim parafialnym kościele.

            Możemy się więc pytać Boga, czemu dopuszcza to cierpienie? Możecie się mnie o to pytać? Odpowiem. Nie wiem. Bóg nie powiedział mi tego.

            Możemy tylko tak jak Marta i Maria przeżywać te dni Wielkiego Postu, pełni cierpienia i bólu w naszych sercach.

Możemy mieć jednak nadzieję. Nadzieję, że tak jak w życiu Marty i Marii Jezus objawił swą chwałę, gdy wskrzesił Łazarza, tak i objawi ją w naszym życiu.

Z pokorą więc przyjmijmy to co dopuszcza tu i teraz na nas Pan, nawet gdy jest to dla nas trudne i bolesne, nawet gdy tego nie rozumiemy, aby kiedyś mógł On objawić swą chwałę i w naszym życiu.

cierpiący z Wami

ks. Jarek